Czy na pewno jesteś gotowy na zmianę?

Ostatnie sesje przynoszą kolejne wyzwania - nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla klientów. Wzywaniem tym jest gotowość do poddania się zmianie. Okazuje się być to niełatwym.

Przeważnie wygląda to następująco - klient opowiada o swoich zagadnieniach, które chciałby przepracować. I od razu zastrzega - że jego życie ma się zmienić tylko w postulowanym zakresie. "Chciałbym zmienić moje życie zawodowe, ale przy okazji abym nie stracił żony - czy możesz mi to zagwarantować?".
Nie, nie mogę.

Wspominałem już o tym nie raz na blogu (czytaj tutaj). Poddając się technikom kwantowym otwieramy się na zmianę i ufamy, że Pole poprowadzi nas najlepszą dla nas drogę. Często jednak ta droga nie prowadzi na wprost (czytaj tutaj) i potrzebna jest sekwencja działań. Równie często w ich wyniku zmieniają się priorytety i pragnienia zainteresowanego. I jest to dobre - na tym polega rozwój. Bez gotowości na zmianę on po prostu nie nastąpi.

Prawdą także jest, że jedynym niezmiennym jest zmiana. Zatem - czy będziesz tego chciał czy nie - będzie ona Ciebie dotyczyć. Nie da się jej zatrzymać. Doskonale zostało to opisane w książce S. Johnsona pod tytułem Kto zabrał mój ser?. To klasyka literatury biznesowej oraz rozwojowej - jeśli jeszcze jej nie przeczytałeś - to zrób to koniecznie.

I pamiętaj...



Do usłyszenia!


***
update 7/10/2017
Zagadnienie gotowości o otwartości do zmiany krąży wokół mnie i powraca w kolejnych sesjach. Kiedy z Wami rozmawiam na ten temat - wspólnie dochodzimy do wniosku - często jest tak, że zmiana jest łatwiejsza niż utrzymywanie status quo. Częściej odpuszczenie jest po prostu łatwiejsze. Między innymi tego uczymy w metodzie dwupunktowej - odpuść się i poddaj się procesowi - najlepsze rozwiązanie na pewno do Ciebie przyjdzie.
Wszystkiego najlepszego!




6 komentarzy:

  1. Witaj Michale,

    Miło mi, że sesja ze mną stała się inspiracją do tego posta na blogu ;)

    Jestem osobą poszukującą, ale też dogłębnie badającą temat.
    Jest w metodzie dwupunktowej kilka rzeczy, które mi się nie dodają.
    Wiele osób, które stosuje metodę 2p, wspomina, że na drodze do celu często pojawiają się niespodziewane, czasem nieprzyjemne wydarzenia. Próbuje spojrzeć na to z różnych perspektyw.

    Jeżeli spojrzeć na to z perspektywy transerfingu, to wyrażenie intencji wydaje się być zaburzeniem równowagi. Pojawiają się siły równoważące, które sprowadzają niemiłe wydarzenia.

    A może po prostu wstępujemy w pole serca mając w sobie pełno lęków, złości czy starych ran. Pole zaczyna rezonować nie tylko z naszą intencją, ale również z naszymi negatywnymi emocjami. Dotykamy sacrum, nie mając go w sercu.

    Jestem osobą wierzącą, małżeństwo jest dla mnie rzeczą świętą i nierozerwalną (oczywiście pomijając przypadki zupełnie nietrafione, czy wręcz patologiczne).
    Jeżeli słyszę, że ktoś osiągnął sukces, ale przy okazji się rozwiódł, to od razu zapala mi się czerwona lampka. Brzmi to trochę jak znane powiedzenie: "operacja się udała, ale pacjent zmarł".
    Czytając Biblię, czy słuchając biblistów opowiadających o Chrystusie mam wrażenie, że on zawsze przynosił ludziom prawdziwy pokój. Uzdrawiał, wskrzeszał, podnosił ludzi upadłych, ale nigdzie nie słyszymy o skutkach ubocznych. Jego działania nie były okupione rozwodami, wizytami w szpitalu, itd.
    Czy więc w metodzie 2p mamy kontakt z tą wspaniałą stwórczą siłą, z którą miał kontakt Chrystus, czy może tylko z jej kiepską podróbą ?

    Nowoczesna fizyka kwantowa uczy nas, że możemy być kreatorami własnego świata. W metodzie 2p wydaje się, że jednak nie do końca. Wyrażamy intencję w jednej dziedzinie (np. życie zawodowe), a okazuje się, że mamy trzęsienie ziemi w życiu rodzinnym. Dzieje się coś, czego nie chcieliśmy i nad czym nie mamy kontroli. Wyrażając intencję ufamy, że pole rozwiąże nasze sprawy w najlepszy sposób - to pole staje się kreatorem, nie my.

    Pozdrawiam i szukam dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój komentarz.
      Tych inspiracji co do tematu posta było dużo więcej.
      Cieszę się, że poszukujesz swojej drogi. Warto jednak, aby pamiętać, że żadna ścieżka rozwoju nie będzie oparta o naukę ścisłą. Zatem żadna nie zagwarantuje sukces, gdyż... no własnie - bo jest wiele elementów, które na niego się składają - karma, przeznaczenie, "bo tak musi być", siły równoważące (choć akurat transerfing jest najsłabszy, gdyż nie znam nikogo, kto stosując jego zasady jakikolwiek sukces by osiągnął), itd. Kiedy jednak zgłębiam kolejne systemy łączy je jedno - otwartość na zmiany i zaufanie, że droga która nam się jawi w wyniku działania "metody" jest dla nas najlepszą z możliwych, zatem akceptacja.

      Ciężko porównywać metodę dwupunktową do jakiejkolwiek religii. Pamiętajmy, ze Jezus nie jest osobą historyczna. Choć oczywiście z punktu widzenia ezoteryki to potężny egregor, dzięki wyznawcom. A jego uczniowie byli uczeni pokory i akceptacji rzeczywistości.

      Fizyka kwantowa podejmuje takie rozważania i mówi o nieoznaczoności i nieprzewidywalności. Znaczy to zatem, że zmiana może powodować skutki, które nie do końca będą przez nas akceptowalne. No właśnie, ale jeśli najlepsze dla nas rozwiązanie nie jest tym najbardziej przez nas pożądanym? I tu pokłonić trzeba się religii katolickiej, którą wspomniałeś - ta zaś powie - zaakceptuj - taki jest twój log - chorujesz - Bóg tak chciał - cierpisz nieszczęścia - wola nieba...

      My w metodzie dwupunktowej powiemy - zróbmy zatem ruch w "kwantowej zupie". Coś uwiera - zmieńmy to. Krok po kroku :)

      Miłych poszukiwań!

      Usuń
  2. Ciekawy post, dziękuje za odpowiedź. Postanowiłem krótko odpisać, choć naprawdę daleki jestem od dysputy na argumenty.. ;)

    Czy Jezus jest egregorem, na pewno też. Choć wielu współczesnych myślicieli uważa go za postać historyczną... Eckhart Tolle, Deepak Chopra, Gregg Braden, kontrowersyjny Osho, czy choćby M. Gandhi.
    Wszystkie wielkie religie również uznają Jezusa za postać historyczną - Judaizm, Buddyzm, Islam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postać historyczna czyli istniejąca na prawdę, wspomniana w źródłach historycznych. O ile Budda takową postacią jest, o tyle nie ma pewności co do postaci Jezusa. Wymienieni nauczyciele to nie historycy. Niemniej Jezus to wielka "idea", której mocy nie da się zakwestionować, co najmniej na poziomie ezoterycznym.

      Usuń
  3. Zawsze boimy się zmian ale one są nieuniknione i zawsze niosą za sobą zmiany w różnych sferach naszego życia.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)